Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/288

Ta strona została uwierzytelniona.
284

użyje środków ażeby w tem pierwszem starciu zadać nam jak największe straty.
Co pan chcesz przez to powiedzieć — przerwał p. Osborne marszcząc brwi. Nie sądzę żeby ci przeklęci Francuzi mogli przejąć strachem żołnierza naszej armji.
— Zupełnie się z panem zgadzam; ale chciałem tylko nadmienić że w obecnych okolicznościach należałoby zapomnieć o wszystkiem, co zaszło pomiędzy panem i Jerzym i podać sobie rękę. Gdyby na nieszczęście Jerzy poległ na polu bitwy, to miałbyś pan powód do żalu na całe życie.
Twarz kapitana przeszedłszy stopniowo przez wszy stkie odcienia czerwonego koloru, stawała się siną prawie.
— Pan jesteś nieoceniony człowiek, panie Willjamie — rzekł p. Osborne ujmującym tonem. Tak jest, my nie możemy rozstać się z sobą inaczej jak z sercem wolnem od najmniejszej choćby urazy. Pan wiesz dobrze że ja robiłem wszystko, co tylko było w mocy kochającego ojca. Zapytaj pan Szopera ile dawałem mu pieniędzy: pewny jestem że żadem ojciec, nie wyłącza jąc pańskiego, nie dawał nigdy trzecie części tego, co Jerzy dostawał odemnie. A teraz, kiedy mu ofiaruję partję, którąby największy magnat nie pogardził, on ani chce słyszeć o tem! Pytam się pana kapitana, kto tu winien i kto jest tych wszystkich nieporozumień przyczyną? Już też nie ja. Bo o cóż mi więcej chodzi, jeżeli nie o dobro mojego syna? Wszaksze z tą jedynie myślą pracuję ciężko od chwili, w której Jerzy przyszedł na świat. Nikt mnie tu o egoizm posądzić nie może. Niech tylko wróci aja mu wszystko przebaczę i