Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/289

Ta strona została uwierzytelniona.
285

zapomnę. Co zaś do jego ożenienia się, to jest ono w tej chwili niepodobieństwem: może się tylko pogodzić z panną Schwartz, a o weselu pomyślimy później. Byleby wrócił z tej wyprawy ze stopniem pułkownika, to już ja biorę na siebie resztę i napełnię mu kiesę szter lingami. Cokolwiekbądź, cieszę się bardzo że pan go na dobrą prowadziłeś drogę. Oh! wiem ja dobrze że panu to zawdzięczam; nieraz już pan wpłynąłeś szczęśliwie na niego dobrą radą. Niech więc przybywa, możesz mu pan powiedzieć że znajdzie mnie pobłażliwym. Dziś jeszcze jego miejsce przy stole czekać na niego będzie: zamiast wymówek, znajdzie przed sobą doskonałą sarninę.
W miarę jak rozmowa przybierała cechę przyjacielskiej pogadanki, kapitan coraz wiecej czuł się winnym najczarniejszej zdrady i był przez cały czas wizyty jak na torturach.
— Mnie się zdaje — odpowiedział — że pan jesteś w błędzie. Mogę panu zaręczy że Jerzy ma nadto szla chetności w charakterze, ażeby się miał sprzedawać i dla pieniędzy żenić. Przekonany nawet jestem że groźba wydziedziczenia go nie odniesie żadnego skutku, ale owszem podwoi tylko jego opór.
— Czy pan żartujesz, że pan nazywasz groźbą ośm lub dziesięć tysięcy rocznego dochodu? zapytał wesoło Osborne. Gdyby miss Schwartz mnie samego przyjęła, tobym się ani chwili nie dał prosić. Bo co mi tam znaczy kolor skóry?
Głośny śmiech pana Osborna dozwalał wnosić że