kownika i nieraz do siebie zapraszał młodych oficerów, a z pomiędzy tych najlepiej lubił Willjama Dobbin. Kapitan Dobbin wiedział dobrze kto był Fryderyk Wielki a kto Marja Teresa; mógł więc ze starym wojskowym mówić o wypadkach zeszłego stulecia, bo staruszek był dosyć obojętny na zwycięstwa współczesne i zapalał się wtenczas tylko, kiedy mowa była o jego wodzach i o jego czasach.
Tego właśnie dnia kiedy Szopper włożył koszulę z żabotami, i kiedy pan Osborne zmienił swój testament, Dobbin został zaproszony na śniadanie do jenerała, od którego dowiedział się że wyjście pułku *** na linję bojową jest już rzeczą zdecydowana, i że najdalej za parę dni rozkaz będzie ogłoszony. Stary jenerał wyrażał nadzieję że jego dawni towarzysze broni, którzy przyczynili się do porażki Montealm’a w kanadzie i Washingtona w Long.Island, potrafią i teraz podtrzymać honor wojskowy, i ukryć dawny sztandar blaskiem nowych zwycięztw i bohaterskich czynów.
— Tak, tak, mój młody przyjacielu — mówił stary wojak do Willjama — jeżeli masz jakiś interesik sercowy do załatwienia, jeżeli chcesz jaką Filis pocieszyć, mamę i papę pożegnać lub testament napisać, to spiesz się, bo niemasz czasu do stracenia.
To powiedziawszy stary jenerał podał palec kapitanowi, skłonił upudrowaną głowę z warkoczem i po wyjściu swego gościa, usiadł do pisania madrygałów francuskich, które zaadresował do panny Amenaidy z teatru królewskiego.
Po otrzymaniu tych wiadomości Dobbin pospieszył
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/298
Ta strona została uwierzytelniona.
294