Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/309

Ta strona została uwierzytelniona.
305

dostatek i dzielić trudy żołnierskie... Ah! to okropne!... Ta myśl mnie zabija.
Amelja uszczęśliwiona widząc się jedynym przedmiotem troskliwości Jerzego, wzięła go za ręce i patrząc mu w oczy, zaczęła nucić ulubioną jego piosnkę.
— Zresztą czyż nie zostaje nam ogromna suma dwóch tysięcy funtów? dodała po chwili.
Jerzy roześmiał się na te słowa i oboje zeszli na obiad. Amelja, oparta na ramieniu męża, nuciła jeszcze idąc po schodach ostatnią zwrotkę romansu i czuła się spokojną i wesołą, jak za szczęśliwych czasów.
Przy objedzie rozmowa była bardzo ożywiona Dobbin zabawiał całe towarzystwo mówiąc o wyprawie do Belgji, gdzie niby rozrywki, bale i świetne stroje czekały naszych wędrowców. Potem przechodząc do majorowej O’Dowd, zaczął opowiadać jej kłopoty i przygotowania do wymarszu: okazało się że majorowa włożyła nowe epolety męża do pudełka od herbaty, a swój kapelusz żółty z ptaszkiem rajskim do cynowego pudła, w którem podobno miał spoczywać kapelusz stosowany majora. Ta zacna dama widocznie straciła głowę my śląc jedynie o wrażeniu powszechnem jakie sprawi swo jem ukazaniem się w Gandawie na dworze króla fran cuskiego, albo na balach w Brukseli.
— Gandawa! Bruksela! zawołała z przerażeniem Amelja tuląc się do męża. To więc pułk wasz dostał już rozkaz do wymarszu? Jerzy, zaklinam cię, mów prędzej!
— Nie masz czego trwożyć się taką bagatelą — odpowiedział Jerzy wesoło. Nie warto sobie psuć krwi