— Co też mówisz! Józef nie jest żonaty, odpowiedziała Amelja, śmiejąc się.
Rebeka słyszała już podobno o tem od Amelji, ale udawała że nie przypomina sobie tego zupełnie. Kilka razy nawet powtórzyła, jakby umyślnie, że spodziewała się zastać całą gromadę bratanków i siostrzenic, bardzo żałowała że pan Józef Sedley nie żonaty; tak namiętnie lubiła dzieci.
— Ależ zdaje mi się, że widziałaś ich dosyć w Chiswicku — powiedziała Amelja zdziwiona taką nagłą czułością przyjaciółki.
Wszystkie te niezręcznie naciągane zapytania Rebeki były wywołane następującem rozumowaniam:
— Jeżeli pan Józef Sedley bogaty i kawaler, dlaczegoż nie mógłby się ze mną ożenić? Mam wprawdzei tydzień tylko czasu przed sobą, ale czemuż nie mam próbować szczęścia. Nic na tem nie stracę.
Cały plan postępowania był już w umyśle Rebeki nakreślony. Co chwila obsypywała Amelję pieszczotami, całowała pierścionek z turkusem, mówiąc że się z nim nigdy nie rozstanie.
Dzwonek oznajmił że godzina objadowa nadeszła. Rebeka obejmując jedną ręką przyjaciółkę zeszła ze schodów, ale uczuła się nagle tak wzruszoną, że nie miała odwagi wejść do salonu.
— Przyłóż rękę do mego serca, droga Ameljo, i obacz jak gwałtownie bije, rzekła do przyjaciółki.
— Zupełnie tego nie widzę, odpowiedziała Amelja, chodźmy, nie obawiaj się niczego: mój ojciec nic ci złego nie zrobi.
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.