Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/333

Ta strona została uwierzytelniona.
329

Szanowny czytelnik niech raczy dopełnić sobie w wyobraźni tę łagodność i prostotę, jakiej nasze słowa nie mogą dość wiernie opisać. Prostota — nieoszacowany to dar u kobiety, o którym przekonać się można choćby po sposobie, w jaki powiada że ją zamówiono do następnego kadryla lub że jej za gorąco na balu. Jerzy, którego zawsze wysoko ceniono w pułku, urósł jeszcze w oczach kolegów, ujętych tą bezinteresownością, że ożenił się z kobietą bez majątku — i dobrym gustem, że wybrał tak ładne stworzenie.
Zdziwiła się Amelja znalazłszy we spólnym saloniku na dole list adresowany do pani kapitanowej Osborne. Był to bilecik różowy, w trójkąt złożony. Na pieczątce wyryty był gołąb, trzymający w dzióbie gałązkę oliwną; laku nie żałowano a pismo szerokie i rozwlekłe zdradzało rękę kobiecą.
— To wyszło z pod łapki szanownej Peggy O’Dowd, rzekł śmiejąc się Jerzy — poznaję ją po obfitem nalepieniu laku.
Był to w istocie bilet pani majorowej O’Dowd, która prosiła panią Osborne na wieczorek do siebie.
— Wypada pójść — rzekł Jerzy do żony — poznasz wszystkich naszych oficerów. O’Dowd dowodzi pułkiem a Peggy dowodzi O’Dowdem.
Zaledwie mieli czas rzucić okiem na bilecik pani O’Dowd, kiedy drzwi otworzyły się z trzaskiem i wpadła opasła jemność w amazonce, a za nią szło kilku oficerów.
— Otóż jestem — zawołała — Jerzy, mój drogi, przedstaw mnie żonie, pani Osborne! Bardzo mi przyjemnie