jów i pewna osobistych przymiotów jak największa w świecie zalotnica.
Zstępując ze schodów Józef coraz więcej się rumienił a Rebeka z pełną skromności postawą miała wzrok przykuty do ziemi. Biała wygorsowana sukienka ujmowała śnieżnej białości ramiona Rebeki, twarzyczka jej przystrojona wyrazem nieśmiałości i pokory dopełniała tego skończonego obrazu niewinności dziewiczej. — Nie pozostaje mi teraz, pomyślała Rebeka, jak tylko zachowywać milczenie i okazywać sympatyczne zajmowanie się wszystkiem co Indji dotycze.
Mistress Sedley nie zapomiała kazać przyrządzić potrawę z ryżu na sposób indyjski, tak zwaną curry, którą Józef bardzo lubił. Z kolei przyniesiono półmisek Rebece.
— Cóż to za potrawa? — zapytała, spoglądając na Józefa i jakby oczekując odpowiedzi.
— To wyborne — odpowiedział niewyraźnie Józef; miał w tym momencie tak przepełnione usta, że ledwie z trudnością mógł je otworzyć. Po chwili zwrócił czerwone policzki do pani Sedley i rzekł przytłumionym głosem, kończąc proces połykania! — Moja matko, w Indjach nie potrafią lepiej curry przyrządzić.
— Oh! chciałabym skosztować jeżeli to indyjska potrawa, zawołała Rebeka. Mnie się zdaje, że wszystko co ztamtąd pochodzi, musi być doskonałe.
— Dajcież curry miss Rebece, powiedział śmiejąc się pan Sedley.
Rebeka nigdy w życiu nie jadła tej potrawy.
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.
38