albo około tego. Ale Jos wyprowadza mnie z cierpliwości przesadną bojaźliwością. On jest bardziej Józefem aniżeli nim był sam Józef z piśma św. Ten błazen ciągle o sobie tylko myśli i zdaje mu się że jest bardzo piękny. Daj Boże żebyśmy z nim jakiego kłopotu nie mieli. Młoda przyjaciółka Amelji bardzo się do niego zaleca, to zbyt widoczne i wątpliwości nie ulega. Jeżeli zresztą ujdzie jej sideł, to wpadnie w te, które innana niego zestawi. Przeznaczeniem tego człowieka jest zostać pastwą kobiety, tak jak mojem chodzić codziennie na giełdę. Cieszmy się jeszcze że nie mamy murzynki synową. Przypomnisz sobie moje słowa: Józef wpadnie w pierwszą pułapkę, jaką na niego zastawią.
— A jeżeli tak, to ta mała intrygantka odjedzie jutro! — zawołała energicznie pani Sedley.
— Nie będzie ta, to znajdzie się druga; zresztą ta przynajmniej nie jest murzynką. Co nam zależy na tem jaką sobie Józef żonę wybierze, zostawmy mu wolny wybór, to według mnie najlepiej.
Powyższa rozmowa, zaczęta przy wyjściu z salonu skończyła się pod szeroko kolistą kotarą muszlinową, podszytą różowym perkalem i tworzącą coś nakształt wspaniałego namiotu, pod którym niedyskretne oko dojrzałoby dwie czerwone, okrągłe twarze, jak dwa księżyce w pełni, jedną w czepku z koronkami, drugą w mycce wełnianej.
W kilka chwil potem głębokie dokoła zaległo milczenie, przerywane na przemian nosowem i gardłowem
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.
49