Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.
54

Pierwszy to raz podobny w życiu Józef Sedley rozmawiał z kobietą swobodnie i bez żadnej obawy. Rebeka zasypywała go pytaniami o Indje, co mu dało sposobność opowiadania niewyczerpanych anegdot o tej krainie, a więcej jeszcze o sobie. Bale w pałacu gubernatora, sposoby chłodzenia się w tych strefach gorących, wachlarze etc., służyły za przedmiot do długich Józefa opisów. Najbardziej zajmującą z wszystkich historji było polowanie na tygrysy, gdzie Józef o mało nie padł ofiarą tych krwiożerczych zwierząt.
Rebeka nie mogła niby utaić trwogi na samą myśl niebezpieczeństwa, jakie groziło Józefowi.
— Przez wzgląd na miłość swojej matki — mówiła drżąca — przez pamięć przyjaciół, przysięgnij pan że nigdy nie będziesz się narażał na takie szalone wyprawy.
— Ho! ho! zawołał Józef, prostując brzegi wykrochmalonych kołnierzyków — całym urokiem tych wypraw, jest właśnie niebezpieczeństwo.
Nasz bohater był tylko raz w życiu na polowaniu na tygrysy. Sam widok zwierza odjął mu przytomność do tego stopnia, że go przyniesiono do domu na pół umarłego ze strachu. W obecnej jednak rozmowie z Rebeką uczuł w sobie tak spotęgowaną odwagę, że ośmielił się zapytać dla kogo robiła woreczek zielony? Zdawało mu się nawet że nie można było zręczniej zadawać takich zapytań
— Ten woreczek jest przeznaczony dla kogoś komu jest potrzebny — odpowiedziała Rebeka, zatrzymując na Józefie czułe i pełne znaczenia spojrzenie.