Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.
57

Ostatni romans opiewał boleść przy rozstaniu. Końcowa wzrotka była odśpiewana rzewnym, coraz słabnącym, melancholicznym głosem. Każdy myślał o odjeździe Rebeki i o smutnem osamotnieniu biednej sieroty. Józef Sedley, lubiący namiętnie muzykę i posiadający serce niezmiernie czułe, był w zachwyceniu podczas śpiewu, czuł się głęboko wzruszonym kiedy ostatnia nuta ucichła. Gdyby był miał trochę więcej odwagi i gdyby Osborne został był z Amelją w salonie, jak tego sobie życzył, jużby może ostatnia chwila celibatu Józefa wybiła i powieść nasza byłaby skończoną.
Po śpiewie Rebeka wzięła pod rękę Amelję i przeszła z nią do ciemnego prawie salonu, W tej samej chwili ukazał się Sambo z tacą zastawioną sandwiczami, suchemi kofiturami i brzęczącą od kryształowych naczyń. Cała uwaga Józefa Sedley zwróciła się naturalnie ku tacy.
Przyjechali nakoniec państwo Sedley, ale nasze młode towarzystwo tak było zajęte rozmową, że ani zwróciło uwagi na turkot powozu.
— Niechże pani raczy przyjąć choć łyżeczkę galarety dla ochłodzenia się po tym zachwycającym, pełnym uczucia śpiewie, mówił Józef zwracając się do Rebeki.
— Brawo Jos! zawołał ojciec — wchodząc do salonu.
Józef przerażony dźwiękiem znanego mu drwiącego głosu, zamilkł natychmiast i wyniósł się jak najprędzej. Nie przepędził on wprawdzie nocy bezsennej nad zaciekaniem się czy jest kochanym lub nie: najgwałtowniejsza miłość nie odebrała mu nigdy ani snu