bukiety, kupione rano przez niego w Covent Garden.
Panienki przyjęły radośnie ofiarowane sobie bukiety, którym towarzyszyły uroczyste i niezgrabne ukłony Józefa.
— Brawo! zawołał Osborne.
— Dziękuję ci, kochany Józefie, dodała Amelja gotowa uścisnąć brata gdyby na to zezwolił.
— Cóż to za przepyszne kwiaty, zawołała miss Sharp, opierając bukiet na piersi i patrząc nań w zachwyceniu.
Kto wie, czy to bliższe przypatrywanie się nie było w celu dojrzenia jakiego bileciku ukrytego pomiędzy kwiatami.
Niestety! żadnego nie było.
— Powiedz mi Józefie — zapytał Osborne, śmiejąc się — czy w Boggley Vollah umieją rozmawiać za pomocą kwiatów.
— Daj pokój żartom — odparł sentymentalnie Józef — kupiłem te kwiaty u Nathan’a. Cieszy mnie że ci się podobały. Przywiozłem także ztamtąd ananas, którego przyprawą Sambo już się zajął; bardzo chłodzi w takie jak teraz upały.
Rebeka mówiła już że nigdy nie jadła ananasów i że od dawna pragnęła poznać smak tego owocu.
Wśród tej rozmowy Osborne wyszedł, a w parę chwil potem Amelja poszła zobaczyć zapewne żeby ananas cienko pokrajano. Józef został więc sam na sam z Rebeką, zajętą jak zawsze robotą zielonego woreczka.
— Co za cudowny romans pani śpiewałaś wczoraj wieczór! — rzekł młody poborca — na honor, bardzo
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.
59