— To pewno dziś wieczór nastąpi, szepnęła Amelja Rebece, ściskając jej rękę.
— Dziś wieczór w Wauxhalu — myślał sobie Józef — muszę śmiało do rzeczy przystąpić.
Ktokolwiek z młodych ludzi był wychowany w znanym zakładzie dr. Swishtal, nigdy nie zapomni walki, stoczonej pomiędzy dwoma zapaśnikami, których imiona Kuff i Dobbin. Ten ostatni nosił liczne przezwiska, dawane mu przez kolegów i uchodził za jednego z silniejszych pensjonarzy doktora Swishtal.
Był on synem kupca z City, a wieść niesie, że przyjęcie jego do pensjonu było zastosowaniem zasady wolnej wymiany w handlu, to jest, że ojciec wypłacał należność za stół, pomieszkanie i naukę syna nie pieniędzmi, ale produktami w naturze. Obcisłe, aksamitne spodnie i takaż żakieta, tu i owdzie na szwach rozprute, stanowiły ubranie tego grubego i pękatego chłopca, przedstawiającego pewną ilość funtów herbaty, cukru, świec, mydła, rodzynków itd... dostarczanych przez starego Dobbin dyrektorowi zakładu. Jeden z uczniów wchodząc do szkoły, dostrzegł przed bramą wózek, z którego wyjmywano wymienione wyżej produkta. Wyraźnie wypisana firma: Handel korzenny Dobbin i Rudge, Thames Street w Londynie, nie uszła uwagi młodego chłopca. Odtąd młody Dobbin nie miał już chwili spokoju i stał się przedmiotem naigrawań i żartów nielitościwych towarzyszów:
— No i cóż, Dobbin — szydził jeden z nich — do-