Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.
67

Za powtórnem opadnięciem linji Dobbin zerwał się jakby piorunem rażony.
Dla czego? nie umiałbym na to odpowiedzieć; bo kary cielesne w szkołach są na porządku dziennym[1]. Być może że poczciwe serce William’a nie mogło znieść bez oburzenia takiej tyranji, takiego pastwienia się nad bezsilnem dzieckiem; może być że chęć osobistej zemsty popychała go do zmierzenia się z okrutnym katem, rozzuchwalonym uległością, z jaką jego towarzysze znosili największe obelgi W samej rzeczy, Kuff obchodził się z towarzyszami szkolnymi jak zwycięzca z podbitymi niewolnikami. Wyglądał pomiędzy nimi jak mały monarcha, do czego miał zupełną kwalifikację: Pychę, zuchwałość a nawet przywileje, bo na jego skinienie odzywały się bębny, powiewały chorągiewki i broń mu przynoszono na rozkazy.
Nie będziemy przesądzać pobudek wpływających na śmiałe wystąpienie młodego Dobbina, który jednym skokiem znalazł się naprzeciw tyrana, wołając do niego mocnym głosem:
— Przestań męczyć to dziecko, bo ja..
— Cóż mi zrobisz? — zapytał Kuff zdziwiony tą interwencją, a potem zwracając się znowu do nieszczęśliwej ofiary, rzekł:

— Wyciągaj łapę, małpeczko.

  1. W ostatnich czasach pojęcia o wychowaniu znacznie się zmieniły. Z wyjątkiem szkół jezuickich, gdzie nadużycia tego rodzaju nie są rzadkie możemy z radością powiedzieć że kary cielesne powszechnie już są w zasadzie potępione i że ten barbarzyński środek zepsucia i upodlenia natury ludzkiej, wyszedł już z użycia ze szkół publicznych w krajach cywilizowanych.