Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.
68

— Co ci zrobię — odpowiedział Dobbin na zapytanie — sprawię ci takie cięgi, jakich nie dostałeś jeszcze w życiu.
Mały Osborne spojrzał przez łzy z niedowierzaniem na obrońcę; Kuff nie mógł wyjść z podziwienia na tak niespodziewane wystąpienie William’a.
Wyobraźcie sobie Jerzego III. w chwili kiedy otrzymuje wiadomość z północnej Ameryki o podniesionym rokoszu w posiadłościach angielskich; przedstawcie sobie Goljata wyzwanego przez małego Dawida, a będziecie mieli pojęcie o uczuciach, jakie miotały młodym Reginaldem Kuff w chwili kiedy odebrał wyzwanie.
— Po lekcji — wymówił pomału Kuff przybierając postawę pewną siebie, jak gdyby chciał powiedzieć: Zostawiam ci czas na zrobienie tastamentu i na przekazanie ostatniej twej woli przyjaciołom.
— Będę gotów — odpowiedział Dobbin — ty będziesz moim sekundantem, dodał, zwracając mowę do Osborna.
— Dobrze, jeżeli tego sobie życzysz — odpowiedział Osborne rumieniąc się ze wstydu że syn kupca wiktuałów występuje w charakterze jego obrońcy.
Nadeszła nakoniec chwila walki. Osborne wstydził się przemówić do Williama. Kuff szedł do ataku z uśmiechem pogardy. Z początku bójki młoda publiczność patrzyła w milczeniu, ale gdy biedny Dobbin uległ pod razami przeciwnika i był przez tegoż trzy razy na ziemię powalony, głośne okrzyki rozlegały się za każdym upadkiem Williama; każdy z widzów gotów był upaść na kolana przed bitnym zwycięscą.
— Jakże on mnie zbije, kiedy to wszystko się