Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.
79

wego, starał się o nas? Nie było więcej jak pięćset funtów szterlingów rocznego dochodu z początku, a przecież dzisiaj chwała Bogu, jesteśmy dosyć bogaci.
Amelja była również tego zdania, a w końcu poczciwa pani Sedley dała się jakoś przekonać.
Pan Sedley zachowywał ścisłą neutralność.
— Niech się Józef żeni jak sam chce — mówił zawsze — to nie nasza rzecz, panna nie ma posagu, to prawda; ale i pani Sedley nie była bogatszą. Tej dziewczynie nie zbywa na zręczności, potrafi więc wpłynąć na męża i dobrze nim pokierować. W każdym razie lepsza jeszcze ta, aniżeli jaka czarna pani Sedley z tuzinem dzieci orzechowego koloru.
Wszystko zdawało się sprzyjać zamiarom Rebeki, nie brakowało już nic więcej jak tylko prostego oświadczenia. Wówczas dopiero Rebeka uczuła prawdziwie brak tkliwej i zręcznej matki, która potrafiłaby w kilka chwil całą rzecz zakończyć i po krótkiej rozmowie wyrwać lękliwemu kochankowi płomieniste wyznanie.
Tak stały rzeczy kiedy powóz minąwszy most Westminsterski zatrzymał się u wejścia do ogrodu królewskiego. Tłum przypatrywał się z uśmiechem zadowolenia wysiadającemu pompatycznie Józefowi, który zarumienił się z początku ale zaraz potem spojrzał z dumą na Rebekę i wyginając się podał jej rękę. Jerzy prowadząc Amelję, której twarz promieniała radością i szczęściem, rzekł:
— Ty jesteś tak dobry, Wiljamie, że pewno nie odmówisz mi tego i zabierzesz szale tych pań, nieprawdaż?
Kapitan wziął szale na rękę, zapłacił za bilety przy