Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.
81

błąkać, że przy wieczerzy dopiero wszyscy się zgromadzają, by wspólnie opowiadać sobie przygody całego dnia.
Jakąby tajemnicą nie były okryte przygody Amelji i Osborna, można być pewnym że ich myśli i postępowanie było czyste i nienaganne. Byli oni zresztą przyzwyczajeni od dzieciństwa znajdować się sami z sobą tak często, że to położenie nie było dla nich nowem.
Józef i Rebeka ujrzeli się nakoniec sami w cienistych alejach parku, spotykając tu i owdzie nowe pary, szukające również samotności. Oboje rozumieli dobrze trudność swego położenia; miss Sharp myślała nawet, nie bez trwogi, że jeżeli w tak drażliwej chwili wyznanie miłości zamrze na nieśmiałych ustach Józefa, to wszystko może być stracone.
Zatrzymali się najpierwej przed panoramą Moskwy. Tu jakiś niezgrabny niedźwiedź nastąpił na nogę Rebeki która wydawszy okrzyk boleści, rzuciła się w objęcia Józefa, żeby nie upaść na ziemię. Ten mały wypadek spotęgował czułość i zaufanie naszego bohatera do tego stopnia, że zaczął opowiadać swoje indyjskie historyjki słyszane już dziesięć razy.
— Chciałabym bardzo poznać Indje — przerwała Rebeka.
— Doprawdy? zapytał Józef z wyrazem czułości.
Nie można wątpić że to zręczne pytanie było wstępem do innego, nierównie czulszego jeszcze; tak przynajmniej należało sądzić z przyszpieszonego oddechu Józefa i z tego drgania sercowego, które Rebeka dobrze czuła pod ręką. Gdy w tem... o nieba! głośne uderzenie