Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.
83

napoju, a ztąd wynikło że Józef wypił wszystko, że wpadł następnie w stan najwyższej egzeltacji i że nakoniec groziły mu bardzo niemiłe następstwa. Hałaśliwa mowa, śmiech nienaturalny i ruchy jego gwałtowne, ściągnęły mnóstwo widzów naokoło altany, co wielce zmieszało panienki. Nasz bohater zaczął już śpiewać chrypliwym głosem, raczej do beczenia niż do śpiewu podobnym i wywołał huczne oklaski całej publiczności która się pomału od muzyki do altany przeniosła.
— Brawo, mój chłopcze! Zawołał ktoś z tłumu.
— Ej do licha! czybyśmy nie mogli zobaczyć go skaczącego na linie; to byłoby zabawne; co? odezwał się głos inny.
Ten żart przeraził obie panny i oburzył Osborna.
— Na miłość Boga, Józefie chodźmy ztąd — powiedział — odjeżdżajmy co prędzej.
Panienki podniosły się spiesznie.
— Czekajno, czekaj, moja luba synogarliczko, mruczał Józef, obejmując w pół Rebekę. Miss Sharp nie miała dosyć siły żeby się z jego uścisków wydobyć, co wywołało śmiech ogólny. Józef pił coraz więcej, przymrużał oczy, przemawiał do publiczności i zapraszał na poncz wszystkich, coby mieli ochotę stuknąć się z nim kieliszkiem.
Jakiś nieznajomy, dosyć podejrzanej powierzchowności, przyjął zaproszenie Józefa i zbliżył się do stołu. Osborne rzucił się żeby odepchnąć natręta, który nie okazywał skłonności do ustąpienia. Bójka zdawała się nieuniknioną, gdy na szczęście usłyszano głos: — Precz! z drogi!