Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.
87

Osborne nie bardzo życzył sobie żeby członek rodziny, do której on sam, Jerzy Osborne kapitan, miał wkrótce należeć, wchodził w związek małżeński z jakąś nieznanego pochodzenia dziewczyną, awanturnicą prawie. Postanowił skorzystać ze stanu, w jakim się Józef znajdował i odwieść go od wykonania powziętego zamiaru.
— Czy pamiętasz piosnkę wczorajszą? — powiedział Osborne.
— Jaką piosnkę? — zapytał Jos.
— A tę sentymentalną piosenkę, po której mówiłeś: „Moja ty synogarlico“ do Róży... czy Rebeki, nie wiem jak jej na imię; wiesz, ta mała przyjaciółka Amelji.
Mówiąc to Osporne ujął rękę Wiliam’a i zaczął przedstawiać wczorajszą scenę, podwajając tym sposobem cierpienia głównego jej aktora.
Kapitan Dobbin, wiedziony uczuciem litości, robił mu uwagi, na które Jerzy, przechodząc z kapitanem do drugiego pokoju i zostawiając chorego staraniom doktora Glober, tak odpowiedział:
— Nie widzę doprawdy dla czego miałbym go oszczędzać. Jakaś tam guwernantka rzuca na niego strzeliste spojrzenia i chciałaby go złapać jak wróbla na nitkę. Guwernantka jest potrzebną, na to się zgadzam, ale daję ci słowo że wolałbym przecież kogo innego mieć za bratowę. Prawdę mówiąc, to już i bez tej nauczycielki rodzina Sedlejów nie może się wielkimi splendorami poszczycić. Mam wyobrażenia liberalne, ale mam także trochę miłości własnej i znam obowiązki, jakie względy towarzyskie wkładają na mnie;