Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.
88

co do niej, nie powinnaby także ze swojej sfery wychodzić. Teraz będę pilnował tego fanfarona, żeby resztek rozumu nie utracił, a nie wiele ma do stracenia. Przestrzegałem go już parę razy że ta mała zagięła parol na niego; niechże się ma na ostrożności.
— Zapewne — mówił Dobbin z wyrazem człowieka, nie zupełnie wierzącego temu co mówi — zapewne, musisz wiedzieć lepiej od innych, że twoja rodzina należała zawsze do torysów i że jest jedną z najdawniejszych rodzin angielskich; ale...
— Chodź ze mną do Russel Square — rzekł Osborne przerywając mu — będziesz się zalecał do panny Sharb, będzie dziś zupełnie osieroconą.
Kapitan Dobbin nie dał się namówić i Osborne udał się sam do Russel Square. Zbliżając się do domu, nie mógł powstrzymać śmiechu kiedy zobaczył dwie główki patrzące jednocześnie przez okna, jedną na pierwszem piętrze, a drugą na górze.
W samej rzeczy jedno z tych stanowisk obserwacyjnych było zajęte przez Amelję, która patrzyła w stronę skweru leżącego niedalego mieszkania Osborna, a na drugiem piętrze miss Sharb w oknie swego pokoju wyglądała niecierpliwie czy się nie zarysuje na tle zielonych klombów barczysta postać Józefa.
Osborne odpowiedział Amelji w kilku słowach stan Józefa, nie zaniedbując uwydatnić śmiesznej strony jego cierpień fizycznych. Kiedy byli zebrani w salonie, zaczął żartować z wrażeń Józefa, wywołanych wdziękami Rebeki i ze skutków tych ważeń.
— Ah! miss Sharb, gdybyś pani widziała go dziś