Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.
113

Gdy stosownie do kaprysu chwilowego zachwycała się wielebnym Saundersem Mac-Nitre, niebiańskim Szkotem, albo czciła wielebnego Łukasza Waters, anielskiego Walijczyka, albo też Idziego Jowio, szewca i illuminata, wszystko co tylko żyło w domu: dzieci, służący, dzierżawcy musieli za przykładem milady czołem uderzać przed nimi i mówić „amen“ na wyznanie wiary każdego z tych doktorów religijnych.
Podczas ćwiczeń nabożnych milord Southdown, cherlający i kaszlący, otrzymał upoważnienie pozostawania w swoim pokoju, gdzie spijając grzane winko, słuchał jak mu czytano dzienniki. Stary hrabia najbardziej kochał lady Jane, która też go otaczała najszczerszemi i najczulszemi staraniami.
Lady Emilja, autorka dzieła ascetycznego pod napisem: „Praczka z Finckley-Common“, malowała w barwach tak straszliwych kary, jakie nas czekają, na tamtym świecie, że przerażała lękliwy umysł zgrzybia łego ojca. Według zdania samych lekarzy, wiele ataków epileptycznych spowodowały ponure kazania tej zapalonej predykantki.
— Dobrze, pójdę ją odwiedzić, odrzekła lady Southdown panu Pitt, ulegając logice rozumowania narzeczonego swojej córki. — Czy nie wiesz pan kto jest lekarzem miss Crawley?
Pitt wymienił pana Creamer.
— Jeden z najniebezpieczniejszych i najciemniejszych lekarzy, chciej mi wierzyć, mój drogi! Opatrzność w niezbadanych zrządzeniach swoich dozwoliła że posłużyłam jej za narzędzie do oczyszczenia kilku domów