Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.
120

nie odebrał snu, to przecież Pitt przemawiał jej do serca chwaląc obudwu jej faworytów, i temi kilkoma słowy zrobił ogromne postępy w jej łaskach.
— A coż pani sądzisz, moja droga? rzekła pani Crawley do młodej lady, która podobała się jej była na pierwszy rzut oka, równie jak wszystkie piękne i skromne młode osoby — chociaż należy wyznać iż upodobania tego rodzaju niknęły równie szybko jak powstawały.
Lady Joanna zarumieniła się mocno, i rzekła że „nie rozumie się na polityce, i zostawia ją mędrszym głowom od swojej, ale że chociaż mama niezawodnie musi mieć słuszność, to pan Crawley mówił bardzo pięknie.“ Gdy damy odchodziły, panna Crawley wyraziła nadzieję że „lady Southdown przyszłe jej od czasu do czasu lady Joannę, jeżeli to być może, ażeby przyszła pocieszyć biedną starą kobietę, chorą i samotną“. Dano jej to przyrzeczenie, i panie rozstały się w największej z sobą przyjaźni.
— Nie sprowadzaj mi tu więcej lady Southdown, Pitt — rzekła po ich odejściu panna Crawley. — Taka głupia i pompatyczna, jak cała rodzina twojej matki, której nigdy cierpieć nie mogłam. Ale za to przyprowadzaj jak najczęściej tę ładniutką i poczciwą lady Joannę.
Pitt przyrzekł zastosować się do tego polecenia. Nie powiedział hrabinie jakie było o niej zdanie jego ciotki, ale owszem pozwolił jej cieszyć się mniemaniem, że zrobiła na pannie Crawley przecudne i majestatyczne wrażenie.