Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.
125

— Dlaczego też nie mielibyśmy wyprawić Jima do Brighton, ażeby spróbował czy nie da się co zrobić ze starą jejmością. Wiesz że wkrótce otrzyma stopień akademicki. Był wprawdzie dwa razy wypędzony z uniwersytetu — równie jak ja, ale zawsze może się chlubić że był w Oxfordzie i otrzymał wykształcenie akademickie. Zna się z kilkoma pierwszorzędnemi gwiazdami tamtejszemi. W klubie wioślarzy nalerzy do łodzi Bonifacego. Jest ładnym chłopcem. Goddam, moja pani, wyprawmy go do starej baby, a gdyby mu Pitt prze szkadzał, to niech mu połamie kości. Chachacha!
— Jim zapewne może pojechać i odwiedzić ją, odparła małżonka, dodając z westchnieniem: Ach! gdybyśmy mogli umieścić u niej którą z naszych dziewcząt! Ale nie zniosłaby ich, bo nie są piękne!
Nieszczęśliwe te i dobrze wychowane istoty dawały się słyszeć w tej chwili w bawialnym pokoju, gdzie twardemi nader palcami wybębniały na fortepianie jakąś nader mozolnie wystudjowaną kompozycję. W istocie cały dzień zajmowały się one to muzyką, to haftami, to jeografją, to historją; ale cóż pomogą wszystkie te doskonałości dziewczętom za krótkim, za ubogim i za brzydkim? Oprócz kooperatora, pani Butte nie widziała nikogo, coby ją mógł uwolnić od jednego z tych ciężarów. W tej chwili Jim wracając ze stajni, przez okno wlazł do pokoju, z krótką fajeczkę wetkniętą w ceratowy kaszkiet, i rozpoczął ze swoim ojcem rozmowę o zakładach i szansach przyszłych wyścigów, a tem samam skończyła się pogadanka między pastorem a jego małżonką.