Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.
9

sadzonych, niby delikatnych wymagań, które mąż jej brał za dowód dobrego gustu.
Majorowa O’Dowd przyczepiła olbrzymi pęk piór kogucich do kapelusza, na piersiach jej bujał ogromny zegarek, repetjer, w którym co chwila naciskała sprężynę; opowiadała, wsiadając do powozu, w jaki sposób ojciec podarował jej tę miednicę w dzień ślubu; deli katny Osborne nie mógł znosić tej paplaniny, do której trzeba dodać nie mało jeszcze innych równie zajmujących szczegółów; cierpiał że tak złą znajomość ma jego żona. Amelja owszem śmiała się z bzików poczciwej kumoszki i wcale się nie rumieniła za towarzystwo, w jakie ją los wprowadził
Mimo drażliwości Jerzego — nie można było wyna leść towarzyszki podróży zabawniejszej od pani majorowej O’Dowd. Rozmowa jej odznaczała się barwnością i niespodziankami.
— Co to za czółna i łodzie, moja droga — patrzeć nie ma na co! Na świecie całym nie znajdziesz takich łódek jak w Dublinie, w Ballinsloe — dopiero się to płynie — jak strzałą. A co to za prześliczne mięso u nas! Wiesz — że ojciec mój otrzymał medal złoty na jednym konkursie. Jego Ekscelencja raczył sam zjeść befsztyk z wołu, który odniósł nagrodę i powiedział że nigdy jeszcze zęby jego nie zgryzły tak delikatnej wołowiny. Był to wół czteroletni, kochanie! Proszę mi znaleść takiego tutaj. Jos wtrącił z westchnieniem że tylko w Angliji dostać można dobrego mięsa, ani zbyt tłustego, ani zbyt chudego.
— Irlandja zasługuje — wierzaj mi pan — żeby zro-