Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.
135

tent z tego że Porto nie zrobiło Dżima bardziej wymownym.
Nazajutrz Jakób wystosował do swojej matki list zawierający kwieciste sprawozdanie z przyjęcia, jakiego doznał u ciotki. Niestety — nie przeczuwał jeszcze nieszczęść, które go czekały, i które miały skrócić jego panowanie w łaskach panny Crawley. W oberży „pod tarczą herbową Tomka Cribbs“ wydarzyła się była w dzień jego przyjazdu okoliczność drobna na pozór, ale fatalna, o której Dżim zapomniał był zupełnie. Rzecz miała się po prostu tak: Dżim, wspaniałomyślny z na tury, i nader gościnny, jeżeli miał środki potemu, wyprawił był traktament dla szermierza z Tutbury i dla jego kolegi z Rottingdean, wraz z nich przyjaciółmi. Traktament ten składał się z kilku dań — dżinu z wodą, do tego stopnia że nie mniej i nie więcej jak tylko ośmnaście szklanek tego orzeźwiającego napoju, po ośm penny każda, figurowało na rachunku pana Jakóba Crawley. Nie chodziło o dwanaście szylingów, wydanych w ten sposób, ale o ilość wypitego dżinu, która dawała fatalne świadectwo obyczajom pana Jakóba, gdy Bowls na rozkaz jego ciotki zapłacił rachunek. Oberżysta, z obawy by nie odrzucono rachunku, zapewniał uroczyście że młody panicz wypił sam całe to jezioro dżinu, Bowls zapłacił tedy i powróciwszy do domu, pokazał rachunek pani Firkinowej, która była bardzo zgorszona i pokazała go pannie Briggs, jako naczelnej rachmistrzyni, ta zaś uważała to za swój obowiązek zwrócić uwagę panny Crawley na ten szczegół niezwykły.