Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.
145

następnego dnia na odczytanie żałobnej historji; łatwo wyobrazić sobie dziki pospiech, z jakim dobijano się o mokre jeszcze gazety w drukarniach. Jeżeli z powodu jednej bitwy, w której tylko 20 tysięcy Anglików walczyło, wzruszenie tak silnie wstrząsało sercami; można ztąd powziąć wyobrażenie o stanie Europy przez lat dwadzieścia ciągłych rzezi, kiedy każdy naród tysiące żołnierzy na pola bitw wysyłał, a pierwszy lepszy żołnierz, co zgładził jednego przeciwnika, całą rodzinę jaką w żałobie pogrążał.
Wiadomość z gazety spadła jakby piorun na dom Osbornów Panny nie mogły przytłumić boleści; stary ojciec, którego udręczała czarna zgryzota, jęczał jeszcze bardziej pod tym ostatnim ciosem. Chciał wmówić w siebie że Bóg skarał syna za nieposłuszeństwo, a nie chciał jeszcze uznać zbytniej surowości własnego swojego wyroku, nie chciał wyznać żalu iż groźby jego tak się prędko spełniły.
Czasem pod wpływem nagłego przestrachu dreszcz mu po całem ciele przebiegał i zdawało mu się słyszeć głos oskarżający go i wyrzucający mu, że nieszczęście na głowę syna sprowadził. Przedtem marzył czasem o pogodzeniu, jakby o dalekiej i niewyraźnej nadziei. Synowa mogła umrzeć, syn marnotrawny mógł wrócić do domu i powiedzieć; „Ojcze, zgrzeszyłem“. Teraz syn jego znajdował się już po drugiej stronie przepaści, którą się na wieczność przekracza.
Przypominał sobie często jak Jerzy będąc dzieckiem chorował na niebezpieczną gorączkę, widział go leżącego bezwładnie na łóżku, bez głosu i ruchu, z prze-