Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.
170

mógł wrócić do Londynu i nie być poszukiwanym. Nie będziemy wchodzili w szczegóły trudnej tej transakcji, w której jednak udało się Rebece przekonać wierzycieli że suma jaką upoważniona była ofiarować im, stanowiła cały rozporządzalny kapitał jej męża i że pułkownik wolałby — w razie odmowy — zamieszkać do końca życia na stałym lądzie, niż narażać się w kraju na daremne dochodzenia wierzytelności, których nie był w możności zwrócić; że wreszcie ponieważ teraz żadnych nie miał widoków polepszenia dalszej karjery — powinniby korzystać i z tej cząstki, jaką im zwraca. Wierzyciele uznali logiczność tego rozumowania i przystali na układ, na mocy którego za 1500 funtów Rebeka kupiła sumę wynoszącą dwadzieścia razy więcej.
Pułkownikowa nie udała się do żadnego adwokata, żadnego prawnika — interes był bardzo prosty: tak — to tak, nie — to nie? Pan Lewi, w imieniu pana Dawida i pan Mojżesz, w imieniu pana Manasse, głów nych wierzycieli pułkownika, oddając słuszność zdrowemu rozsądkowi pełnomocniczki, powinszowali jej trafnego i sprytnego powodzenia interesów, jakiegoby się najwytrawniejszy prawnik nie powstydził.
Rebeka przyjęła te grzeczności z największą skromnością, kazała podać butelkę xeresu i ciast w nader skromnej oberży, gdzie podczas tych negocjacyj stanęła tracając kieliszkami ścisnęła się za ręce i oczarowała rozumem i uprzejmością ajentów wierzycieli męża.
Ukończywszy w ten sposób trudną negocjację, Rebeka bez straty czasu wsiadła na okręt, przebyła cie-