Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.
175

że nawet nieboszczka miss Crawley by się rozczuliła. Raggles opłacał podatki, procenta, reperacje, pensję swoich dzieci, żywność swojej rodziny i pułkownika. Biedaczysko nie przypuszcza, że umowa, jaką zawarł, groziła mu i dzieciom najokropniejszą nędzą, więzieniem za długi. Zawsze ktoś musi zapłacić za przemysłowców, żyjących bez grosza dochodu, traf przeznaczył nieszczęśliwego pana Raggles na dopełnienie pieniędzy, brakujących w sakiewce pułkownika.
Państwo Crawley weszli wspaniałomyślnie w stosunki z wszystkiemi kupcami, co przedtem dostarczał miss Crawley; najbiedniejsi z pomiędzy nich byli najakuratniejsi. Co sobota praczka przyjeżdżała z wypraną bielizną — ale jej nigdy nie płacono i odkładano do następnej soboty. Sam pan Raggles ciągle dostarczał mleka, śmietanki i warzywa na kredyt, służącym nie płacono lub płacono najnieregularniej i tym sposobem interesowano ich w podtrzymywaniu domu. Słowem nie płacono nikomu — ani ślusarzowi, ani szklarzowi, ani powoziarzowi, wynajmującemu karetę, ani woźniay, który ją powoził, ani rzeźnikowi, dostarczającemu wołowiny i baraniny, ani węglarzowi, co dostarczał paliwa, ani kucharzowi, przyrządzającemu potrawy, ani służącym co je spożywali. Nie pierwsi to i nie ostatni Rawdonowie umieją żyć w ten sposób na wielką stopę, nie posiadając ani grosza dochodu.
W małem miasteczku jakiem, wiedzianoby natychmiast co się święci, gdyż wiedzą tam zwykle ile mleka sąsiad kupuje, ile na obiad spożywa mięsa lub drobiu, ale na Curzon Street w domach, nigdy nie wiedziano