czcić ojca i matkę, i byc użyteczną, a nie próżniaczyć całemi dniami bawiąc się w wielką damę — to dziecko mówi mi dzisiaj że jestem trucicielką. A! pani Osborne, życzę ci z serca żebyś ty nigdy własną piersią nie wykarmiła gadziny!
— Mamo! mamo! wołała Amelja jak nieprzytomna, a dziecko na jej rękach wybuchło gwałtownym płaczem.
— Zabójczyni! Padnij na kolana i proś Boga aby zmiękczył twoje zatwardziałe, bezbożne serce, i żeby ci tak przebaczył, jak ja ci przebaczam — i pani Sedley wybiegła z pokoju, powtarzając raz jeszcze słowo tru cizna — i kończąc w ten sposób swoje błogosławieństwo.
Aż do śmierci to poróżnienie między panią Sedley a córką nie było nigdy zupełnie wyrównanem. Ta sprzeczka dała matce niewątpliwą przewagę nad córką, z czego też nie zapomniała korzystać z niewieścią prze biegłością i wytrwałością. Z początku przez kilka tygodni zaledwie przemówiła do Amelji. Przestrzegała sługi ażeby nie ruszały dziecka, bo pani Osborne będzie się gniewać. Mówiła córce żeby się przekonała sama czy nie ma może trucizny w potrawach dla Jerzego przygotowanych. Gdy sąsiedzi pytali o zdrowie chłopca, systematycznie odsyłała ich do pani Osborne. Ona nie odważa się pytać, czy malec zdrów czy nie; ona nie śmie go ruszyć, pomimo że jest jej wnukiem i tak bardzo ukochanym, ona bowiem nie umie się z dziećmi obchodzić i mogłaby chłopca zabić. A ilekroć dr. Pestler przyszedł do dziecka, przyjmowała go z szyderczym uśmiechem i wyrazem sarkastycznym, przy którym niczem było pogardliwe obejście się lady This-
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/204
Ta strona została uwierzytelniona.
200