tak jak i inne dzieci? Czy znosili podobne niewygody dla małej Mary Clapp, córeczki starego komisanta, kiedy się jej choroba Żorża udzieliła? Zasypiali obadwa snem sprawiedliwych, mówiąc że stan małej nie jest niebezpieczny i że choroba sama przez się przejść musi. Cała ich troskliwość o małą Mary objawiła się posłaniem jej lekarstwa, zresztą nie myśleli nawet dowiedzieć się o skutku.
Do liczby wielbicieli Amelji należał także mały Francuzik dający lekcje w rozmaitych szkołach tej okolicy. Po całych nocach słyszano go jak rzępolił na piskliwych skrzypcach, wygrywając odwieczne gawoty. Ten oryginał — jeden z dworskich rozbitków, nie zaniechał nigdy niedzielnej przechadzki do kaplicy w Hammersmith, gdzie się wybitnie odznaczał pudrowaną peruką, żabotami, całym strojem i układem. Ilekroć razy p. Talon-Rouge miał mówić o mistress Osborne, zaczynał zawsze od zażycia tabaki, poczem z wdziękiem prawdziwie arystokratycznym strzepywał końcami palców żałoby dziewiczej białości przyprószone tabaką, potem składając razem palce, zbliżał je do ust, opisywał niemi półkole, aż nareszcie otwierał rękę i kończył wykrzykiem: „Oh! boskie stworzenie!“ Słowem honoru zaręczał że kiedy Amelja przechadzała się w ogrodach Bromptonu, kwiaty wyrastały pod jej stopami. Małego Żorża nazywał Kupidynem i zapytywał go o Wenerę, jego matkę; w rozmowie zaś w Betty Flanagan porównywał Amelję do jednej z nadobnych gracji. Betty słuchała go z podziwieniem, otwierając wielkie oczy.
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.
204