Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.
219

nieuniknione. Wprawdzie należy tu dodać że nikt w okolicy nie chciał znać baroneta, którego życie było nieprzerwanym szeregiem gorszących czynów głośnych w całej prowincji. Baronet, ze swej strony, czuł nieprzezwyciężony wstręt do ludzi uczciwych, a uczucie to potężniało z latami. — Śmiało więc powiedzieć można że od czasu wizyty którą pan Pitt i lady Jane po ślubie baronetowi złożyli, brama wjazdowa nie otworzyła się dla żadnego człowieka godnego szacunku i poważania.
Odwiedziny te tak smutne i tak bolesne na młodej parze zrobiły wrażenie, że nigdy o tem bez oburzenia i grozy wspomnieć nie mogli, a kiedy Pitt prosił żonę żeby mu nigdy nie nadmieniła o tem, było coś tak dziwnego w jego spojrzeniu i głosie, że lady Jane mimowoli uczuła się przerażoną. Wszystkie szczegóły tyczące się tej wizyty, pochodzą do mistress Butte, która z właściwą sobie zręcznością umiała wyciągnąć słówko po słówku od syna i synowej, jak tylko chodziło jej o zaspokojenie niewinnej ciekawości.
Zaledwie lśniący świeżością powóz nowożeńców wjechał w główną aleję, młody Pitt mógł już zauważyć, ku wielkiemu swojemu niezadowoleniu — że drzewa, któremi ulica była wysadzaną, znacznie były przerzędzone: widocznie baronet nie ścieśniał się prawami własności pana Pitt’a ale rąbał i wycinał co mu się podobało.
Cały park przedstawiał obraz ruiny i zniszczenia. Aleje źle utrzymane, bryzgi błota leciały wysoko na powóz zapadający w wybojach, stopnie terasy czarnym mchem pokryte, miejsce rzadkich roślin i kwia tów, które się niegdyś bujnie tam krzewiły, zajęły dziś