Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.
237

połowie zaproszoną, dodał sir Pitt stanowczym głosem.
— Nic podobnego nie może stać się w tym domu dopokąd ja tu jestem, odpowiedziała lady Southdown.
— Zechce pani łaskawie pamiętać — odparł sir Pitt — że jestem teraz głową rodziny. Napisz pani, proszę — rzekł, zwracając się do lady Joanny — list do mistress Rawdon Crawley, prosząc ją żeby zechciała być obecną temu bolesnemu obchodowi.
— Joanno! — zawołała hrabina. — Zabraniam ci brać pióro do ręki.
— Przypominam raz jeszcze — odparł znowu Pitt że ja tu jestem panem; a jakkolwiek wyjazd pani zrobiłby mi śmiertelną przykrość, mam jednak stałe postanowienie rządzić się tu jak mi się podoba i iść za popędem moich własnych przekonań.
Lady Southdown unosząc się szlachetnem oburze niem, prosiła o swój powóz i konie. Skazana na wygnanie przez zięcia i córkę, hrabina chciała się zamknąć w odludnem miejscu, ukryć swój smutek i prosić Boga o nawrócenie dzieci.
— My nie chcemy wcale żebyś nas opuszczała, droga matko — rzekła bojaźliwa Joanna tonem błagalnym.
— Przeciwnie, wypędzacie mnie otwierając dom kobiecie której towarzystwa unikać powinien każdy, ktokolwiek ma prawdziwe religijne uczucia. Jutro rano wyjeżdżam moim powozem.
— Bądź łaskawa, Joanno, napisz to, co ci dyktować będę. — Mówiąc to, sir Pitt podniósł się i przybrał poważną i sztywną postawę, wielce przypominającą