ciebie nie widziałam wcale. Wszystko to ma być na jutro, bo jedziemy we czwartek.
Ale ja sądzę że nie myślisz tam jechać? powiedział Rawdon zdziwiony.
— Przeciwnie, bardzo się mylisz, bo właśnie mam ten zamiar, odpowiedziała Becky. Mam nadzieję nawet że na rok przyszły lady Joanna przedstawi mnie u dworu, a brat twój otworzy ci drzwi do parlamentu. Czy zawsze będziesz tak krótkowidzącym, mój miły gapiu? Lord Steyne będzie miał głos twój i twego brata; ty zaś zostaniesz sekretarzem wicekróla Irlandji, rządcą Indji, podskarbim, konsulem, zresztą nie wiem czem.
— Tymczasem nim to nastąpi, poczta będzie nas kosztować nie wiem ile pieniędzy, mruczał Rawdon nieukontentowany.
— Pojedziemy w powozie Southdown’a, który — jako członek rodziny — musi być na pogrzebie. Ale na co lepiej, czy nie możemy wziąć dyliżansu? To będzie skromniej, a tem samem przyzwoiciej.
— A mały czy także z nami pojedzie? zapytał puł kownik.
— A to po co? Chyba dla tego tylko żeby jedno miejsce więcej zapłacić; jest już nadto duży żeby go w drodze na kolanach trzymać. Tu go zostawimy; Brigs przez ten czas uszyje mu czarną bluzę. Idź prędzej i pokaż o ile umiesz być posłusznym. Przechodząc powiesz Sparks’owi że stary Pitt umarł, i że się tobie znaczny spadek dostanie jak się interesa uregulują. On to niezawodnie powtórzy Raggles’owi, który nam
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/245
Ta strona została uwierzytelniona.
241