Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.
246

w Londynie. Rebeka zarówno wywoływała w umyśle obrazy swojej przeszłości: Smutne lata dziecinne, wstąpienie jej w świat bocznemi, pozakulisowemi drzwiami; miss Pinkerton, Jos, Amelja... jednem słowem, cały świat wspomnień wywołanych wyobraźnią przedstawił się jej oczom.
Wjazdowa aleja i terasa były starannie wymiecione i oczyszczone; tarcza herbowa wspaniale nad głównem zawieszona wejściem. Powóz zatrzymał się przed gankiem, a dwóch galonowanych lokajów olbrzymiego wzrostu i uroczystej postawy pospieszyło otworzyć na rozścież podwoje dla świeżo przybyłych gości. Przechodząc przedpokój Rawdon poczerwieniał i podał rękę żonie bladej jak chusta. Mistress Rawdon ścisnęła z lekka rękę męża wchodząc do sali jadalnej, gdzie sir Pitt z żoną w żałobnym stroju witali swoich gości. Lady Southdown miała coś w rodzaju wysokiego rusztowania na głowie z piór i szkieł czarnych, co przypominało zdobiącą wierzchołek karawanu kitę, falującą przy każdem poruszeniu tej damy.
Sir Pitt nie omylił się utrzymując że groźby wyjazdu nie należy brać na serjo. W samej rzeczy lady Southdown została na miejscu, ale uważała za stosowne nie mówić ani słowa do buntowniczej pary. Nowo przybyli goście nie troszczyli się bynajmniej chłodną postawą i milczeniem lady Southdown; co ich nierównie więcej obchodziło — to przyjęcie, jakie ich spotkać miało ze strony pana i pani domu.
Pitt zdawał się nieco wzruszony; zbliżywszy się do brata ścisnął mu rękę poczem zwrócił się do Rebeki