Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.
247

i powitał ją podobnież z dodatkiem dosyć głębokiego ukłonu.
Lady Jane pochwyciła obie ręce bratowej i uściskała ją tak serdecznie, że naszej heroinie łzy zakręciły się w oczach, jakkolwiek zbyt skłonną do czułości nie była. Rawdon zaś ośmielony tak kordjalnem powitaniem, pokręcił wąsa i pozwolił sobie pocałować nawet bratowę, co ją nie mało zmieszało i twarz jej żywym pokryło rumieńcem.
— To djabelnie miła kobietka, ta lady Joanna! powiedział Rawdon do żony kiedy byli sami. Pitt nadto się roztył, ale trzeba mu przyznać że jak co urządzi, to już tak, że dalej nie idzie.
— Bo ma od powiednie środki — odpowiedziała Re beka; ależ za to mama — prawdziwa kupczycha. Twoje siostry dosyć teraz wyprzystojniały.
Panienki te przyjechały z pensji żeby być na pogrzebie ojca. Sir Pitt sądził że honor domu i jego własny wymagał jak najliczniejszego orszaku i jak najwięcej żałobnych strojów. Zacząwszy od służby dworskiej, starych kobiet, komornic i okolicznych czynszowników, których nieboszczyk niemiłosiernie dusił i wy zyskiwał, aż do rodziny wikarjusza i tych którzy zale żne od dworu zajmowali stanowiska, wszyscy bez wyjątku musieli wystąpić w żałobie. Przytem asystujący z profesji obchodom pogrzebowym karawaniarze, licznie zebrani, z sutemi kokardami z krepy czarnej, nieśli cyprysowe gałązki i nie mało dodawali orszakowi świetności.
Rebeka, zbliżywszy się do sióstr męża, przypomniała