Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.
248

im że kiedyś była ich nauczycielką i — wierna tej roli — z największem niby zajęciem wypytywała czego się teraz uczą i zapewniała o swem niezmiennem do nich przywiązaniu. Słysząc to niktby nie wątpił że od czasu rozłączenia się ze swojemi uczennicami aż do obecnej chwili, Rebeka o nich tylko myślała. Lady Crawley przynajmniej i jej młodsze siostry były tego przekonania.
— Prawie nic się nie zmieniła — mówiła miss Rozalinda do miss Violetty, w chwili kiedy przygotowały się do objadu.
— A jak jej do twarzy ten płowo-rudawy kolor włosów: nie prawdaż? rzekła miss Violetta.
— Zdaje mi się jednak że włosy jej trochę pocie mniały, kto wie czy nie pofarbowane trochę; przytem utyła znacznie, ale to jej wcale nie szpeci; rzekła Rozalinda mająca widoczną do utycia skłonność.
Miss Violetta była tego zdania że guwernantki niepowinny wychodzić z swojej sfery; wnuczka p. Walpole Crawley’a zapomniała zupełnie że drugi dziadek jej po kądzieli miał sklep mosiężnych wyrobów w Mudbury i że kowadło mogło się wybornie pomieścić na tarczy herbowej jej rodziny.
— Nasze kuzynki z plebanji nie przekonają mnie nigdy żeby jej matka miała być baletnicą.
— Nie potrzebujemy wcale zważać na jej urodzenie, odezwała się Rozalinda tonem osoby wolnej od przesądów — zupełnie w tem zgadzam się z moim bratem że skoro weszła do naszej rodziny, ma już tem samem prawo do naszego szacunku. Zresztą, jeżeli kto ma