Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/258

Ta strona została uwierzytelniona.
254

szczęście należeć. Nie ma wątliwości że sir Pitt lepiej od Rawdona tych dostatków używać potrafi.
Cała ta rozmowa, najsumienniej p. Pitt’owi przez jego żonę powtórzona, dobre na jego umyśle zrobiła wrażenie i usposobiła go tak dobrze dla Rebeki, że przy obiedzie rozkrawując indyka odezwał się do niej w te słowa:
— Mistress Rebeko, czy mogę ci tem skrzydełkiem służyć?
Nic więcej nie potrzeba było żeby oczy Rebeki zaiskrzyły się z radości.
Podczas gdy Becky uradowana powodzeniem zbliżała się do zamierzonego celu, sir Pitt Crawley wydawał rozporządzenia pogrzebowe dla podania obrzędowi blasku i świetności, lady Joanna zajmowała się dziećmi, o ile matka jej na to pozwoliła. Zresztą, słońce wschodziło jak zwykle, dzwonek zwoływał gości do stołu i do modlitwy, a ciało nieboszczyka wystawione na wspaniałym katafalku w pokoju za życia przez niego zajmowanym, było powierzone najętym do pilnowania ludziom. Nie można tam było ani łzy obaczyć, ani usłyszeć westchnienia; jedyną istotą doznającą pewnego żalu, była ta, która tak długo żywiła nadzieję zostania żoną baroneta, a dziś zmuszoną była z wstydem uciekać z domu, gdzie wczoraj jeszcze uważała się wszechwładną panią. Jedynem stworzeniem zdolnem ten smutek podzielić, był stary wyżeł, dla którego baronet do końca życia wyraźne przywiązanie zachował. Bo też, prawdę mówiąc, zmarły — przez cały ciąg swego żywota wcale nie troszczył się o to żeby być żałowanym