Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.
256

opłakiwanym i nigdy nieodżałowanym nieboszczykiem.
Po skończonej ceremonji dzierżawcy rozeszli się każdy do siebie, powozy powracały tam zkąd. przyszły, karawaniarze pozbierawszy pochodnie, kapy aksamitne, kity i inne pogrzebowe sprzęty wsiedli na karawan i odjechali do Southampton. Każda z tych posępnych dotąd postaci przybrała znów minę naturalną, i na wszystkich okolicznych drogach, przy każdym szynku, zbierały się liczne gromadki uwijające się około kufli z piwem. Oto po czem można było poznać że sir Pitt, panujący sześćdziesiąt lat w swoich posiadłościach, do czesną rezydencję opuścił.
W lasach Crawley wielka jest obfitość zwierzyny, że zaś polowanie na kuropatwy ulubioną jest rozrywką każdego angielskiego gentelmena mającego pretensje do pewnej roli politycznej, nie należy więc dziwić się że sir Pit ukoiwszy pierwsze napady boleści, otoczył biały kapelusz czarną krepową przepaską i udał się na łowy żeby przerwać melancholiczne usposobienie i smutne rozproszyć myśli. Nowy dziedzic nie mógł się oprzeć uczuciom wewnętrznej dumy i skrytej radości spoglądając w około siebie na obszary będące dziś jego własnością. Czasem odbywał przechadzki w towarzystwie Rawdona i całego orszaku swoich strzelców. Wówczas niktby nie dostrzegł na twarzy Rawdona nic więcej oprócz wyrazu szczerej prostoduszności. Dochody i nieruchomości Pitt’a głębokie na umyśle jego brata robiły wrażenie. Nasz biedny pułkownik o pustych kieszeniach nadskakiwał i pochlebiał temu, który jakkolwiek nie dawno przez niego pogardzany, był dziś głowę całej