Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.
257

rodziny. Rawdon słuchał planów sadzenia, korczowania, budowania, etc., czasem podał nieśmiało jakąś radę co do urządzenia stajni, a nawet oświadczył się że pojedzie do Mudbury żeby kupić konia, którego sam dla lady Joanny ujeździ. Ów kiedyś nieugłaskany dragon stał się dziś uległym i potulnym młodszym bratem. Mały Rawdon, zostawiony na opiece miss Briggs w Londynie, często do ojca pisywał. Oto jeden z tych listów, zbyt podobnych do siebie ażebyśmy wszystkie przytaczać tu mieli:
„Jestem zdrów, spodziewam się że tatko i mama pewno zdrowi także, kucyk zdrów, Grey wsadza mnie na niego i prowadzi do parku. Zaczynam już jeździć galopem, spotkałem raz chłopczyka co za mną jechał i krzyczał jak koń poszedł w galop; ale ja nie krzyczę.“
Rawdon czytywał tu listy i bratowej, która je znajdowała pełnemi wdzięku. Baronet przyrzekł że się zajmie wychowaniem swego bratanka, ciotka zaś tymczasem dała Rebece banknocik, przeznaczony na kupienie małemu zabawki.
Wśród takich to okoliczności i wśród rozrywek, jakich wieś dostarczyć może, dni upływały jeden po drugim. Codzień rano dawała Rebeka lekcje muzyki siostrom baroneta. Po śniadaniu wszyscy wychodzili na przechadzkę drogą, wiodącą przez park do siąsiedniej wioski, gdzie hojnie rozdawano lekarstwa z apteczki lady Southdown. Dama ta już się ani na chwilę obejść nie mogła bez Rebeki, która siadała obok niej w powozie i zawsze ze skupioną uwagą przysłuchiwała się każdemu niemal jej słowu. Wieczorem, kiedy cała ro-