Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.
274

jąc opowiadania wypraw wojennych majora i niebezpieczeństw, na jakie nieraz był narażony.
Wiemy już że ten poczciwy chłopiec dla rozrywki grywał na flecie w chwilach wolnych od zajęcia. Glorwina chciała koniecznie akompanjować mu na fortepianie, a lady O’Dowd wysuwała się nieznacznie z po koju widząc młodą parę w zapale artystycznym. Przytem Glorwina chciała koniecznie żeby major towarzyszył jej na codziennych rannych przechadzkach. Glorwina zasypywała majora bilecikami, pożyczała mu książki, znacząc grubo ołówkiem miejsca gdzie siła uczucia przejawiała się z największym zapałem i namiętnością, pożyczała serwis i srebro u majora, używała jego koni, powozu i służących w razie potrzeby. Jakże to wszystko wytłumaczyć sobie bez przypuszczenia jakiegoś bliższego stosunku opartego na wzajemnych zobowiązaniach, Czy podobna więc żeby siostry majora — do których te wiadomości w części dolatywały — nie wy ciągnęły ztąd prostego wniosku że brat ich się żeni?
Ale zabiegi Glorwiny nie wywierały najmniejszego wpływu na serce majora. Wszystko się rozbijało o nieczułość i zimną krew, która nieraz Glorwinę do rozpaczy przywodziła. Jeżeli który z kolegów żartował sobie z sentymentów, jakiemi Dobbin natchnął Glorwinę, nasz major wybuchał śmiechem i mówił:
— Ale wy nie rozumiecie — jak widzę — że ona nie chce stracić wprawy i uważa mnie jakbym był dla niej klawikordem mistress Tozer, na którym się ćwiczy. Bierze to, co się jej nawinie pod rękę. Przyznacie sa-