Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.
278

broń i ładunki, albo wyciągać pod linję żołnierzy, a właściwiej mówiąc, bezmyślne kloce do niczego! Gawędy i żarty w koszarach ciężyły mu więcej niż kiedy. Cóż go mogło obchodzić ile bakasów Smith zabił na polowa niu, albo jakiemi przymiotami odznacza się klacz chorą żego Browna? Zresztą zwykłe dowcipy oficerów przy stole głęboki wstręt w nim budziły; nie był on już tak młody żebv go płaskie żarciki śmieszyć jeszcze mogły, albo raczej nie był tego usposobienia co stary nasz O’Dowd, z ogromną łysiną i nosem czerwonym: ten przez trzydzieści lat słuchał tych samych konceptów i zawsze do łez się uśmiał. Mając przed sobą do wyboru koszary i grube żołdactwo, albo salon z plotkarstwem i skandalami kumoszek, biedny major wstydził się samego siebie i przychodził do przekonania że takie życie jest prawdziwą męczarnią.
— O! Ameljo, Ameljo! — mówił do siebie — czy możesz mi cokolwiek zarzucać, który ci zawsze wierny byłem? Gdybyś tylko zechciała odpowiedzieć mi tem uczuciem, jakie od dawna dla ciebie pielegnuję, nie prowadziłbym tu tak nędznego żywota! Czyż za moją wierność i za tyle poświęcenia nie znajdujesz innej nagrody jak życzenie mi szczęścia w ożenieniu z tą śmieszną i nadetą Irlandką?
Biedny Willjam czuł się więcej niż kiedy smutny, osamotniony, i bez żalu rzuciłby ten świat z jego próżnościami i zawodami, bo kto posępnie nań patrzy, dla tego walka z życiem zbyt jest ciężką i zbyt bolesną. Major przepędził noc całą nie zmrużywszy oka, bijąc się z myślimi czy ma jechać do Anglji lub zostać na