Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/289

Ta strona została uwierzytelniona.
285

i komód, gdzie były schowane klejnoty fałszywe, zdobiące niegdyś głowy niewieście kilku pokoleń, nakoniec ułożeniem regestru szkła, porcelany i rozmaitych drobiazgów, tu ówdzie na półkach rozrzuconych.
Główny kierunek tych spraw był w ręku pani Rawdonowej, której sir Pitt udzielił nieograniczoną władzę w tym względzie. Sprzedać to, kupić tamto, znieść jedno lub drugie, wszystko to zależało wyłącznie od Rebeki, uradowanej że miała pole do popisania się swoim dobrym gustem. Stanowcza zaś decyzja tych odmian i przerabiań zapadła w czasie podróży pana Pitt’a do Londynu, dokąd przyjechał dla naradzenia się z adwokatami i gdzie cały tydzień bawił jako gość w domu swojego braterstwa przy ulicy Curzon Street.
Zaraz po przyjeździe do stolicy sir Pitt zatrzymał się w hotelu, ale Becky dowiedziawszy się o tem, pojechała natychmiast powitać baroneta i w godzinę potem wróciła z nim tryumfująca do domu przy Curzon Street. Jakże w samej rzeczy odmówić cokolwiek tak ujmującej istocie, i nie przyjąć gościnności ofiarowanej ze szczerą uprzejmością i wdzięcznem naleganiem. Kiedy już nakonięc sir Pitt dał się uprosić, Becky ujęła silnie rękę i ściskała ją z wyrazem gorącej wdzięczności.
— Dzięki, serdeczne dzięki — rzekła zatrzymując na nim spojrzenie, które wydobyło rumieniec na twarz baroneta. Rawdon będzie doprawdy uszczęśliwiony.
Uprzejma gospodyni nie chciała zupełnie na służących polegać, pobiegła sama do pokoju pana Pitta, ażeby się upewnić że wszystko jest w porządku, że o-