Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/292

Ta strona została uwierzytelniona.
288

zyskali, bo tym sposobem baronet uwalniał ich od słuchania rozwlekłych przemów, które były dotąd jego zwyczajem. Sir Pitt zmuszony był nareszcie wyjechać, bolesna to była chwila dla niego. Dopokąd widać było oddalający się powóz, Rebeka z ujmującym wdziękiem robiła rączką znaki pożegnalne, a on chustką powiewał. Kilka razy Becky ocierała niby łzy z oczów, jak gdyby płakała. Kiedy już Pitt stracił z oczu to zachwycające stworzenie, nachylił kapelusz na oczy, wsunął się w głąb powozu i zaczął rozmyślać o głębokich względach, należnych mu wprawdzie, jakiemi był otoczony, o głupocie Rawdona, nieumiejącego należycie ocenić takiej żony, i nakoniec o swojej własnej małżonce, która wydawała mu się gąską w porównaniu z Rebeką. Kto wie czy sama Becky nie przyczyniła się najwięcej do obudzenia w nim tych myśli, ale jak i kiedy? Na to trudnoby odpowiedzieć, bo umiała czarować z takim wdziękiem i zręcznością, że nawet najbystrzejsze oko nie łatwoby coś dostrzedz mogło. Przed wyjazdem ba roneta stanęło na tem, że obie rodziny braci przepędzać będą razem święta Bożego Narodzenia na wsi.
— Czemużeś z niego choć trochę pieniędzy nie wyciągnęła? — powiedział Rawdon z wyrzutem do żony po wyjeździe brata. — Jużby się godziło dać cokolwiek temu biednemu Raggles na rachunek naszej należytości, bo dalibóg nie wiem do jakiej to już sumy dojdzie; a jak się znieciepliwi, to mieszkanie komu innemu wynajmie, a nas bodaj na ulicę wyrzuci.
— Powiedz mu że jak tylko Pitt swoje interesa ureguluje to wszystkie długi popłacimy. Tymczasem