niezwykłem i wprawiało go w podziwienie. Nakoniec powóz zatrzymał się przed gankiem dworu rzęsisto oświetlonego z powodu świątecznej uroczystości. Drzwi otworzyły się przed gośćmi. Suty ogień buchał na koimnie. Posadzkę kamienną, ułożoną w szachownicę, pokrywał w części różnobarwny kobierzec.
— To dawny turecki dywan, co był niegdyś w wielkiej galerji — pomyślała sobie Rebeka ściskając gorąco lady Joannę.
Zwróciwszy się zaraz do pana Pitt’a, powitała go uroczystym ukłonem, podczas kiedy Rawdon, przesiąkły dymem cygar, nie śmiał się zbliżyć do bratowej i trzymał się na uboczu. Dwoje dzieci zbliżyło się do kuzynka. Matylda uściskawszy Rawdonka, wzięła go za rękę, a Pitt Binkie Southdown, spadkobierca imienia i fortuny, stanął przed kuzynkiem i mierzył go od stóp do głów, jak kundys kiedy opatruje buldoga.
Gospodyni domu zaprowadziła gości do pokojów dla nich przeznaczonych, gdzie ogień wesoło płonął na kominie.
Panny Crawley nie dały długo czekać na siebie i przybiegły pod pozorem że może bratowa czego potrzebuje, a właściwie dla obejrzenia strojów przy wypróżnianiu waliz. Mistress Rawdon miała wszystkie suknie i okrycia czarne wprawdzie, ale zrobione podług najświeższej mody przyjętej w stolicy. Panienki opowiedziały zaraz Rebece o wszystkich ulepszeniach i zmianach wprowadzonych w domu po wyjeździe starej lady Southdown, o popularności ich brata i o godności, z jaką tenże umiał nosić świetne imię Crawleyów. Na
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/301
Ta strona została uwierzytelniona.
297