Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/302

Ta strona została uwierzytelniona.
298

odgłos dzwonka cała rodzina zeszła na objad do sali jadalnej. Rawdonka posadzono przy ciotce przez wszystkie dzieci uwielbianej, bo im we wszystkiem doga dzać lubiła. Sir Pitt posadził obok siebie z prawej strony bratowę, którą szczególniejszemi otaczał względami.
Mały Rawdon jadł wszystko z szczerym apetytem i z powagą skończonego kawalera.
— Bardzo lubię być tu na obiedzie — powiedział do ciotki z słodkim uśmiechem, kiedy wstawać mieli od stołu — o! bardzo lubię.
— Dla czego? — zapytała go lady Joanna z zwykłą sobie łagodnością.
— Dla tego że w domu jem zawsze obiad w ku chni, albo z panną Briggs — odpowiedział mały Rawdon.
Becky mocno była zajęta rozmową z baronetem i pochwałami, z jakiemi się rozwodziła mówiąc o piękności i sprycie młodego Piit’a Binkie, przypuszczonego do stołu w czasie desseru i stojącego obok ojca. Dzięki tej okoliczności mistress Rawdon nie mogła słyszeć słusznych skarg syna, siedzącego przy drugim końcu stołu.
Jako gościowi, który pierwszy raz w domu stryja wieczór przepędzał, pozwolono małemu Rawdonowi zostać z wszystkimi aż do podania herbaty, co jak tylko dopełnionem zostało, uprzątnięto filiżaki i położono oprawną ze złoconemi brzegami książkę przed gospodarzem domu. Wszyscy słudzy i domownicy weszli do pokoju, a sir Pitt przeczytał głośno modlitwę wieczorną. Ten zwyczaj był dla małego Rawdona, niestety! rzeczą zupełnie obcą i nieznaną