Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/314

Ta strona została uwierzytelniona.
310

się w stronę djabelnego krzyża, dzierżawca Mangle zaręcza że widział w tej stronie dwa lisy.
Tom Moody daje sygnał trąbką, rusza z miejsca kłusem, a za nim puszczają się inni dojeżdżacie ze sforami psów, młodzi ludzie z Winchester, okoliczni dzierżawcy, a nawet włościanie w sandałach, zaciekawieni tak nowem jeszcze dla nich widowiskiem. Sir Hudlestone z pułkownikiem zamykali orszak rozwinięty na całą długość wjazdowej alei.
Wielebny Bute Crawley, surowo przestrzegający konwencjonalnej przyzwoitości, nie chciał pokazać się w stroju myśliwskim pod oknami swego synowca, ale czekał na swoim karym wierzchowcu przy skręcie alei, i jakby przypadkowo przyłączył się do postępującego naprzód orszaku, w chwili, kiedy sir Huddlestone nadjechał w towarzystwie pułkownika. Wkrótce cały orszak myśliwych zniknął z przed oczu małego Rawdona, który kilka minut jeszcze w niemym zachwycie pozostał.
Dotąd jeszcze nie możemy powiedzieć żeby mały Rawdon wkradł się głęboko do serca swego stryja, co zresztą tłumaczy zimnem usposobieniem baroneta, który większą część dnia przepędzał na szperaniu w księgach prawnicznych, albo na konferencjach z dzierżawcami. Ale to pewna że malec zupełnie sobie łaskę trzech ciotek zaskarbił, dzieci się do niego przyzwyczaiły, a nawet Zim go polubił. Sir Pitt łaskswym patrzył okiem, kiedy Zim zbliżył się do jednej z jego sióstr młodszych, a nawet dawał mu do zrozumienia, że osadzi go kiedyś na miejscu przez jego ojca, wielkiego łowczego, dziś zajmowanem. Ale Zim nie zbyt skwa-