Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/324

Ta strona została uwierzytelniona.
320

jak gdyby te prace nosiły już na sobie piętno genjuszu. Kilka wybranych opracowań Amelja dała pannom Dobbin, dla pokazania tych arcydzieł ciotce i dziadkowi Żorża, w myśli że może tym sposobem uda się jej złagodzić choć w części ojca, który nieubłaganą surowością chciał — zdawało się — w grobie jeszcze syna dosięgnąć.
Dla Amelji wszystkie przewinienia i słabości jej męża były pogrzebane wraz z nim ze wspomnień zostały jej tylko ofiary, czułego kochanka, poniesione żeby się z nią połączyć, i ostatnie pożegnanie szlachet nego rycerza kiedy spieszył na pole bitwy żeby umrzeć w obronie króla. Takie wspomnienia musiały złożyć w jej sercu uśmiechnięty obraz bohatera spoglądającego z wysoka na dziecko, które jej zostawił, żeby biednej matce nie zabrakło odwagi i pociechy w życiu.
Opowiedzieliśmy już czytelnikowi jak dziadek Zorża, pan Osborne, stawał się z dniem każdym coraz więcej gwałtownym i kapryśnym; jak córka jego opływająca w dostatki, mająca na rozkazy konie, powóz i pieniądze, była pomimo to opuszczoną i najnieszczęśliwszą istotą. Wszystkie jej myśli zwracały się dziś do jednego tylko przedmiotu, a tym było dziecko jej brata. Udając się codzień pięknym swoim powozem na samotną przechadzkę, próżno szukała w cienistych parku alejach czy nie ujrzy dziecka, które jak sen lub widzenie zostało jej niewyraźnie w pamięci.
Siostra panny Osborne, pani bankierowa, raczyła ją kiedy niekiedy w Russell-Square odwidzać. Przywoziła wówczas z sobą dwoje chorowitych i wybladłych dzieci,