Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/327

Ta strona została uwierzytelniona.
323

liła im częściej zabierać małego; przedstawiały jej że ciotka okazywała silne przywiązanie do dziecka, że może i dziadek zmieni dotychczasowe usposobienie dla wnuka, któremu matka nie powinnaby psuć przyszłości swoim uporem. Amelja słuchała tych przypuszczeń z niedowierzaniem a chociaż dzień spędzony bez dziecka wydawał się jej bardzo długi, nie opierała się wymaganiom panien Dobbin i zewsze witała syna jak gdyby ten uszedł przed groźnem niebezpieczeństwem. Jeżeli chłopiec przywoził z sobą zabawki lub pieniądze, mat ka żywo była zaniepokojoną i wypytywała go o osoby, które tam widział.
— Widziałem — mówiło dziecko — starego woźnicę, co mnie wiózł powozem i czterema końmi i pana Dobbin’a w zielonem ubraniu, z czerwoną krawatką i z piękną szpicrutą na karym koniu... Szpicruta ze złotą gałką... bardzo ładna... Pan Dobbin obiecał mnie zawieść kiedy na polowanie do Surrey i powiedział że mi wieżę londyńską pokaże.
Pewnngo dnia Żorż wróciwszy od panien Dobbin powiedział matce że widział tam jakiegoś starego pana, z gęstemi brwiami, w szerokim kapeluszu, z grubym złotym łańcuszkiem i brelokami. Ten pan przyjechał wtenczas kiedy Żorż siedział na szpakowatym kucyku, prowadzonym przez stangreta za uzdeczkę na około gazonu. Po objedzie stary pan kazał Żorżowi opowiadać sobie różne rzeczy, a ciotka płakać zaczęła.
— Bo ciocia płacze zawsze — dodał malec skończywszy swoje opowiadanie.
Amelja nie mogła już wątpić że dziecko widziało swego dziadka. Odtąd oczekiwała w ciągłym niepokoju jakiejś propozycji i przekonała się wkrótce że to przeczucie nie było mylnem. Pan Osborne chciał zabrać dziecko do siebie, obiecywał zapisać mu cały swój majątek, nadto zapewniał matce roczny dochód stały,