Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/329

Ta strona została uwierzytelniona.
325

jakiegoś przedsiębiorstwa, mającego przynieść najświetniejsze zyski w przyszłości; żadne też uwagi pana Clapp nie mogły go odprowadzić od niepewnych interesów, o których wadze i doniosłości wierny exkomisant dowiadywał się już po czasie, kiedy było za późno żeby złemu zapobiedz i znacznych strat uniknąć. Że zaś pan Sedley wierny był swojej zasadzie żeby przy kobietach nie mówić nigdy o interesach, ztąd naturalnie wyniknąć musiało że tak żona jak i córka nie domyślały się nawet jak dalece ich byt materjaluy był zachwiany, aż do chwili kiedy biedny starzec widział się zmuszony zrobić im smutne wyznanie.
Wszystkie wypłaty rozchodów tego skromnego domowego gospodarstwa, uiszczane dawniej tygodniowo, urosły dziś do przerażających rozmiarów, a cyfra ta z każdym dniem się zwiększała. Jednego dnia pan Sedley przyszedł do żony z twarzą zmienioną i oznajmił jej że pieniądze, których oczekiwał z Indji, nie przyszły wcale. Wierzyciele regularnie dotąd opłacani przez panią Sedley, proszeni dziś o cierpliwość, okazywali się mniej łatwymi w interesie z nią, aniżeli z klijentami, od których trudno im było wydobyć pieniądze. Amelja — jak mówiliśmy — z najlepszem sercem robiła ofiarę z większej części szczupłych swoich dochodów, co pozwoliło zaspokoić zaledwie konieczne domowe potrzeby w ciągu sześciu miesięcy. Ale po upływie tego czasu, pieniądze oczekiwane z Indji nie nadeszły, a interesa pana Sedley’a coraz więcej wikłać się zaczęły. Mistress Sedley niedołężniała z wiekiem, upadała na duchu i nie wychodziła prawie z kuchni, gdzie siedzieła milcząc obok mistress Clapp, albo cicho płakała. Rzeźnik nie chciał już dawać mięsa; piekarz i właściciel korzennego sklepu zuchwale i szorstko przemawiać zaczęli; mały Żorż uskarżał się że objady niedobre. Amelja chętnie przestałaby na kawałku chleba dla sie-