Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/332

Ta strona została uwierzytelniona.
328

ma wypłaty! Ach Ameljo! ty mnie zabijasz twojemi książkami i twojem dzieckiem, dla którego nędzę gotujesz, byleby go zatrzymać przy sobie, nie chcesz go oddać... Dałby Bóg, Ameljo, żebyś była szczęśliwszą matką odemnie! Ot, Jos opuszcza ojca w nieszczęściu i w starości; a twój Żorż, któryby mógł być kiedyś w dostatkach i mieć przysłość zapewnioną... chodzi do szkoły przy zegarku i łańcuszku złotym, kiedy twój bie dny ojciec nie ma grosza w kieszeni!
Płacz i łkania przerwały mowę staruszki, ale słowa te rozeszły się po całym tym małym domku, i doszły do uszu innych kobiet, które ani jednego nie straciły wyrazu.
— O! moja matko! zawołała Ameija, czemużeś mi pierwej tego nie powiedziała... Obiecałam mu te książki... i dziś rano szal sprzedałam... oto pieniądze; niech matka je weźmie!...
To mówiąc wyjęła drżącą ręką pieniądze z kieszeni, włożyła je w ręce matki, upuszczając kilka sztuk złota, które się potoczyły po schodach.
Po tej bolesnej scenie Almelja poszła do swego pokoiku, i przerażona ogromem grożącej nędzy, oddała się najgłępszej rozpaczy. Zrozumiała ona teraz że przez macierzyński egoizm psuła los swego syna, który mógł by mieć wychowanie, majątek i pozycję w świecie odpowiednią jego urodzeniu. Teraz dopiero biedna kobieta poczuła że ojciec jej poświęcił wszystko przez przywiązanie dla niej; godziłoż się teraz zamykać los dziecku swoim uporem, i gotować nędzę starym rodzicom wówczas, kiedy jednem słowem wszystko zmienić mogła? Złamane serce córki i matki ogadło i odczuło tę bolesną rzeczywistość w całej nagości.

Koniec tomu drugiego.