Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.
32

miną wypowiedzianemi. Skrytykowała przyjaźnie kilka szczegółów toalety i ubrania włosów, zdziwiła się troskliwie jak można było wybrać tak niezgrabne trzewiki. Dała jej adres swojej modniarki, zachęcając żeby się zaraz nazajutrz do niej udała; potem zachwycała się nad balem. „Cudny — mówiła — bo tu w swojem kółku można się bawić; w sali nie spostrzegam prawie obcych twarzy.“
Dwa tygodnie pobytu w Brukseli i trzy objady dostateczne były do obznajomienia tej kobiety z językiem salonów, którym obecnie władała tak dobrze, jak pierwszy lepszy z urodzonych i wychowanych na salonowym parkiecie.
Jerzy, wszedłszy na salę balową zostawił żonę na ławeczce, sam zaś motylkował wszędzie. Skoro tylko spostrzegł Rebekę koło swojej Emmy, przybiegł natychmiast. Właśnie wtedy Rebeka oburzała się na szaleństwa jej męża.
— Na miłość Boską, moja droda, niepozwalajże mu grać — szeptała — straci wszystko, zrujnuje się zupełnie. Co wieczór grywają z Rawdonem, a ponieważ twój Jerzy nie ma wielkiego majątku, łatwo więc może przegrać ostatni szyling. Źie robisz, moja nieoględna Amelko, że go nie miarkujesz w tej namiętności do gry. Wierzaj mi, odwiedzaj nas częściej, przychodź do nas na wieczory, zamiast się nudzić u siebie z kapitanem Dobbin. Bardzo to przyjemny człowiek, nie przeczę, ale cóż za olbrzymie ma nogi a raczej łapy. Twój mąż ma śliczną nogę. Otóż i twój małżonek się zbliża. Zkąd pan przychodzisz — nic dobrego? Zosta-